Tak się zaczyna ta ballada, co z polowaniem nie ma nic wspólnego.
A było to tak:
Dnia pewnego listopadowego w zaprzyjaźnionym cichym zakątku pobliskiej strzelnicy kilku kolegów z klubu SP3PJE postanowiło podszkolić się z radiopelengacji. Swoje anteny i kompasy kierowaliśmy tam skąd dochodził sygnał lisa-nadajnika. Takie tam „ćwiczenia”. Ale tym razem towarzyszyły nam dwie nietypowe koleżanki – suki: Roka i Vega. Jak się dowiedziały że polujemy na lisa to nie chciały zostać w domu… A baby nie przegadasz… Ale one jakby „pod ogonem” miały nasze anteny i odbiorniki. Polowały wyłącznie na siebie 😛
W tej przesympatycznej atmosferze my chłonęliśmy wiedzę, suczki chłonęły mnóstwo błota w sierść a potem wszyscy razem wspólnie pochłanialiśmy kiełbasę. My z ogniska a one nie.
Żeby było miło jeszcze trochę bardziej to zabawę kontynuowaliśmy ciut głośniej w rytmie AK47, HK USP i kultowej pukawki terminatora. A swoją drogą jak Arnold strzelał z tego jedną ręką ???
Ofiar w ludziach nie było. W zwierzakach też. Jedyne straty to pustka w portfelach bo im głośniej było tym apetyt na ołów rósł ogromnie.
W tej przemiłej atmosferze rozjechaliśmy się po kątach…
Do następnego spotkania !!!
vy 73